Your official city guide to Bydgoszcz
#visitbydgoszcz

Wystawa foto-grafiki Zbigniewa Lubaczewskiego

Gdzie?
Wystawa foto-grafiki Zbigniewa Lubaczewskiego

9 XI –„W pamięci”, wystawa foto-grafiki Zbigniewa Lubaczewskiego (1929-1985).
Zbigniew  Lubaczewski, ur. 1929 w Bolechowie na Podolu, zm.1985. Przeżył najpierw okupację rosyjską, niemiecką, a potem w 1943 ucieczkę przed UPA w Rzeszowskie. Po wojnie osiadł w Bydgoszczy. Ukończył studia na Wydziale Leśnym Uniwersytetu Poznańskiego; w latach 1955-1972 pracował jako leśnik. Zawsze jednak jego pasją pozostawała fotografia. Zetknął się z nią w 1942, gdy – chcąc uniknąć wywozu na roboty do Niemiec – zaczął pracować jako uczeń u miejscowego fotografa. Później, po latach, podczas pracy w leśnictwie widziano go zawsze z nieodłącznym aparatem fotograficznym.
Od 1962 stał się uczestnikiem życia artystycznego Bydgoszczy jako aktywny członek zarządu, a przez pewien czas prezes Bydgoskiego Towarzystwa Fotograficznego. Od 1972 fotografia przestała być dla niego tylko pasją, a stała się profesją. Został pedagogiem w PLSP w Bydgoszczy. Jego prace były prezentowane oraz nagradzane na ogólnopolskich wystawach i konkursach. Autor wielu cykli m.in.: socjologicznych pejzażowych, przyrodniczych  oraz portretów bydgoskich literatów i plastyków.
CONSTANS FOTO-GRAFIKA
Gdyby Zbigniew Lubaczewski żył dzisiaj, to z pewnością uprawiałby dalej fotografię czarno-białą i korzystał ze starego, tradycyjnego sprzętu. Przyglądałby się, jak dawniej, otoczeniu z  wysublimowaną uwagą,  niepostrzeżenie przemykając ulicami Bydgoszczy. Aparat fotograficzny stanowił dla artysty idealne narzędzie, którym posługiwał się jak notatnikiem zapisując to, co uznawał za ważne. W pracowni powracał do wybranych tematów utrwalonych na kliszy, by poddać je obróbce artystycznej. Ten etap pracy nad formą w ciemni fotograficznej bliższy pozostaje, w przypadku tego autora, działaniom artysty grafika niż fotografika. Technika solaryzacji w rozwiązaniach formalnych zbliżyła go do grafiki. Stąd swoją twórczość zwykł sam określać foto-grafiką.
Twórczość fotograficzna Zbigniewa Lubaczewskiego należałoby podzielić na cztery spójne okresy: socjologiczny, architektoniczny, portretowy i przyrodniczy. W każdym z tych tematycznych poszukiwań autor stworzył odrębną całość. A jednak przyglądając się fotograficznemu dorobkowi artysty dzisiaj,  z perspektywy kilkudziesięciu lat, wszystkie te jakże zróżnicowane okresy twórczej aktywności łączą się i zarysowują jeden wyraźny kierunek  myślenia, który można określić jako stałość w odczuwaniu i rozumieniu świata. Umiar i równowaga zdają się być motywem charakteryzującym sposób widzenia i utrwalania rzeczywistości. Z upływem lat zmieniało się tylko otoczenie, które było przedmiotem fascynacji. To, jakim był człowiekiem miało bezpośredni wpływ na to, jakim stawał się artystą. Skromny, powściągliwy, pełen ciepła i optymizmu, działał zawsze z wyczuciem i zmysłem dobrego smaku, co przekładało się na prezentowane poglądy. Dzięki temu ważnemu talentowi fotografik umiejętnie wpatrywał się w rzeczywistość i rozpoznawał ją jak filozof –  powoli, bez  pośpiechu.  Do wszystkiego zachowywał dystans jakby intuicyjnie przeczuwając, że tylko w ten sposób można widzieć więcej, mądrzej i w konsekwencji przekazać treści trwalsze, o uniwersalnym rodowodzie. Doraźność i emocjonalność w tym wypadku determinują chwilowe uniesienie – fragmentaryczny obraz świata, który szybko znika, bo jest przejawem krótkotrwałej egzaltacji. Taka opcja nie interesowała Zbigniewa Lubaczewskiego. Artysta poszukiwał czegoś zupełnie innego. Odkrywanie wszystkiego co trwałe i niezmienne w obrazie świata dowodzi identyfikowania się z wartościami stałymi, nie podlegającymi przejściowym modom. Bydgoski fotografik dobrze wiedział, że refleksja nad tym aksjologicznym fundamentem  jest w sztuce niezbędna, bo dzięki niej następuje prawdziwy proces twórczy i rozwija się kultura.
Dorobek twórczy fotografika  oglądany po kilkudziesięciu latach stanowi wciąż  piękny i melancholijny obraz świata. Można z pełnym przekonaniem powiedzieć, że zawarty w nim nastrój ma w sobie autentyzm, który oparł się działaniu czasu. Ocalony na fotogramach specyficzny nastrój, ludzie i pejzaże działają wciąż intrygująco. Estetyczna wrażliwość emanująca ze zdjęć zachowała swoją świeżość. Każdy z czterech etapów artystycznych zmagań Zbigniewa Lubaczewskiego odkrywa inny wymiar przeszłości i przemijania, a jednak wszystkie części kolejnych odsłon zawierają treść, pozostającą ponad doraźnością  upływu czasu. Jest w tej twórczości jakaś zagadka, coś, co w efekcie może stać się symbolem stałości i trwania.
Okres socjologiczny związany z realiami Polski lat 60. XX wieku jest specyficznym zapisem sytuacji, które przyjmują charakter dokumentu minionej rzeczywistości. Uchwycone przygodne zdarzenia zyskały  po latach szczególny walor; zwyczajność stała się poetyckim obrazem opowiadającym o innym czasie. Fotogramy poświęcone  architekturze są natomiast jak wspomnienie starych bydgoskich ulic i domów wyłonione z marzeń sennych o bezludnym mieście. Statyczne, chłodne, nostalgiczne pejzaże  tchną ciszą, oddaleniem,  przywodząc na myśl stan wyalienowania i samotności.
Znaczącym i ważnym wydarzeniem w dorobku fotografika pozostaje galeria portretów. Zdjęcia twórców  to wystudiowane wizerunki, opowieści o odrębnych światach różnych artystów. Cykl portretów bydgoskich pisarzy i plastyków z lat 70. ubiegłego wieku jest nie tylko psychologicznym konterfektem ważnych dla kultury naszego miasta osobowości, ale stanowi również  panoramiczny obraz środowiska, o którym nie powinniśmy zapomnieć.
Bliski związek artysty ze światem natury okazał się najważniejszym motywem twórczych uniesień. Przyroda była tym żywiołem, który obudził w Zbigniewie Lubaczewskim nową wrażliwość. Zafascynowany różnymi strukturami materii, oddał się tym poszukiwaniom całkowicie. Las jako organizm tworzący równowagę, jako przestrzeń dająca ukojenie, jako symbol stałości i trwania, tajemnicy i głębi stał się dla artysty medium przekazującym najważniejsze treści. Fotografik oczarowany urodą lasów,  podziwiając – w ślad za Leonem Wyczółkowskim – światło prześwitujące między drzewami, odnalazł kontemplacyjną ciszę i wytchnienie, zwieńczenie wszystkich doświadczeń i przemyśleń. Fotografie lasów pozostały twórczym testamentem, w którym bogactwo treści  i formy okazały się niewyczerpane.
Dorobek Zbigniewa Lubaczewskiego ma swoje trwałe miejsce w naszej kulturze i z pewnością pozostanie świadectwem wrażliwości oraz kunsztu w fotografii artystycznej.
Jacek Soliński
9 XI – „Drugie życie”, spotkanie poetycko-wspomnieniowe o Krzysztofie Nowicki (1942-1997) - w 20. rocznicę śmierci, z udziałem: Danuty Nowickiej, Wojciecha Banacha, Jana Kaji, Roberta Mielhorskiego, Zdzisława Prussa, Edmunda Puzdrowskiego, Marka Kazimierza Siwca, Jacka Solińskiego i Jana Wacha, czytanie wierszy Mieczysław Franaszek.
Krzysztof  Nowicki, ur. 1940 w Opsie na Wileńszczyźnie, zm.  1997 w Bydgoszczy. Ojciec Bohdan Nowicki był lekarzem, matka Kira Hübschmann  nauczycielką.  Od 1945  mieszkał w Bydgoszczy. Ukończył filologię polską na UMK u prof. Konrada Górskiego. Po studiach pracował w rozgłośni Polskiego Radia, a później w tygodniku „Fakty i Myśli”. Poeta, pisarz, dramaturg, krytyk. Opublikował tomiki wierszy: Zbliżenia (1963), Przy słowie (1965), Komentarze (1970), W tej chwili (1976), Do przytomności (1981), Po imieniu (1983), Bez tytułu (1991). Wydał powieści i tomy opowiadań: Droga do ojca (1967), Główna przegrana (1967), Tętno (1969), Orfeusze (1973), W imię ojca i syna (1978), Śmierć Gulliwera (1983), Było święto (1987), Ostatni kwartał (1987), Przetoka (1992), Drugie życie (1995). Ostatnia książeczka Od rzeczy ukazała się w 1998.  Publikował utwory literackie i krytyczne m.in. w: „Tygodniku Kulturalnym”, „Współczesności”, „Twórczości”, „ Życiu Literackim”, „Toposie”. Wydał wybory szkiców, recenzji i felietonów literackich: Pertraktacje (1971) i Dziennik krytyczny (1981). Opublikował trzy dramaty, z których Pięć dni Lemuela Gulliwera wystawiły Teatr Mały w Warszawie i Teatr TVP. W latach 1966-1983 należał do ZLP, a od utworzenia do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Był członkiem PEN Clubu.

do góry