Piotr Pieńkowski-Koncert wiosenny
Gdzie?Piotr Pieńkowski: bydgoszczanin z urodzenia i - jak sam o sobie mówi - także z zamiłowania, który pomiędzy graniem w gry komputerowe a maniakalnym oglądaniem filmów, z zawzięciem tworzy kolejne muzyczne opowieści o sobie dla innych i o innych dla siebie. Zdobywca m.in. prestiżowej nagrody im. Wojtka Bellona na Giełdzie Piosenki w Szklarskiej Porębie, choć sam uważa się za człowieka Bazuny, gdzie w roku 2011 powtórnie debiutował po latach nieobecności na scenie i gdzie z marszu zdobył aż cztery nagrody, w tym także publiczności. Choć grywał również w zespołach rockowych, a nawet punkowych, to ostatecznie zachwycił się sztuką bardów i od tamtej pory sam usiłuje podążać ta niełatwą przecież drogą. Wśród jego mistrzów, obok Okudżawy, Wysockiego, Krylla czy Nohavicy, znalazł się oczywiście także Kaczmarski, którego gra z zamiłowaniem, choć zarazem z pokorą należną najlepszemu z najlepszych. Na początku 2015 r. ukazała się płyta Piotra Pieńkowskiego i Wojtka Lachowskiego pt. "Ktoś". Znalazły się tam piosenki, będące lirycznymi opowieściami o ludzkich losach. Nie brakuje jednak także utworów zabawnych czy wręcz kabaretowych.
- "Sporo w moich piosenkach mnie samego. Mam na myśli nie tylko ogólne zaangażowanie, ale także całe moje życiowe doświadczenie, prywatne przeżycia, opowieści przyjaciół etc. To składa się na bazę, z której tekst się wyłania. Całość powstaje w najróżniejszych okolicznościach, znienacka, przy sporych emocjach. […] Nie nam oceniać, czy to, co robimy, jest dobre, czy złe - ale nam się podoba na tyle, że często podczas grania buzie śmieją się od ucha do ucha. A o to w muzyce chodzi. Że czujesz, że to jest to, że gra nie tylko twój instrument, ale cały ty, że dzieje się coś nieuchwytnego i pięknego zarazem" - wyznaje artysta.
- "Sporo w moich piosenkach mnie samego. Mam na myśli nie tylko ogólne zaangażowanie, ale także całe moje życiowe doświadczenie, prywatne przeżycia, opowieści przyjaciół etc. To składa się na bazę, z której tekst się wyłania. Całość powstaje w najróżniejszych okolicznościach, znienacka, przy sporych emocjach. […] Nie nam oceniać, czy to, co robimy, jest dobre, czy złe - ale nam się podoba na tyle, że często podczas grania buzie śmieją się od ucha do ucha. A o to w muzyce chodzi. Że czujesz, że to jest to, że gra nie tylko twój instrument, ale cały ty, że dzieje się coś nieuchwytnego i pięknego zarazem" - wyznaje artysta.